Łyżka miodu w beczce dziegciu
Ostatnie miesiące upływają nam pod znakiem mniej lub bardziej złych newsów. Spadają indeksy giełdowe, wskaźniki koniunktury, pogarszają nastroje, zmniejsza się dynamika wzrostu PKB, podnosi głowę bezrobocie.
Giełdy już znieczuliły się na złe wiadomości i zapewne żadne już informacje przez długi jeszcze czas nie będą robić na nikim dużego wrażenia. Nie liczą się więc deklaracje, a fakty. Podejmowane przez rządy i banki centralne działania mogą dać efekty dopiero za kilka miesięcy. Przez długi jeszcze czas nikt nikomu nie będzie ufać. Problemy dotykają największe potęgi gospodarcze, one mają też najwięcej do stracenia. Na przykład Japonia, odnotowała tylko w ciągu jednego kwartału spadek PKB aż o 0,5 punktu procentowego. Nie pomogła gospodarce tego zamożnego kraju nadzwyczajna ofiarność w pracy jego obywateli, poziom technologiczny czy świetna marka na rynkach światowych.
Piąta, co do wielkości potęga gospodarcza świata, jaką jest Wielka Brytania jest od kilku miesięcy ciężko doświadczana ze wszystkich stron. Jednak takiego kryzysu nieruchomości nie widziano na Wyspach od trzech dekad. Na domiar złego w „czarnym październiku” produkcja przemysłowa w Wielkiej Brytanii spadła o 1,7%, co czyni ją o 5,2% niższą niż rok wcześniej. Jeszcze większe spadki w tym zakresie dotknęły Francję:  2,7% i 7,2%, odpowiednio. Mniej o 3,8%, niż rok temu produkują również Niemcy. Niepokojące wieści płyną od naszych Bratanków z Budapesztu.
Drastyczne spadki wskaźników wyprzedzających koniunktury PMI podawane w poprzednim tygodniu dla krajów Eurolandu oraz Szwajcarii dopełniają obrazu pobojowiska.
Jednak pojawiło się ostatnio kilka pozytywnych sygnałów. To taka mała osłoda w beczce goryczy, a jednak. Niemiecka gospodarka, trzecia na świecie pod względem osiąganego PKB, lider eksportu, odnotowała nadwyżkę w handlu zagranicznym 16,4 mld euro. Tamtejszy indeks instytutu ZEW wypadł lepiej, niż się spodziewano i osiągnął wartość minus 45,2 pkt. Pesymiści przewidywali minus 55 pkt.
Brazylia odnotowała w minionym kwartale wzrost PKB o 6,8%, co stanowi wynik lepszy, niż oczekiwano.
Bank Kanady dmucha na zimne i obniża stopy procentowe o ¾ punktu procentowego. Obecnie główna stopa procentowa wynosi tam 1,5%.
Pod znakiem zapytania należy postawić bierną postawę RPP naszego banku centralnego wobec zagrożenia poważnym spowolnieniem gospodarczym w naszym kraju. Jeżeli ono nastąpi, może być juz za późno na obniżki stóp procentowych. Kiedy nasi strategiczni kontrahenci handlowi przeżywają problemy i już rezygnują z naszych towarów, należałoby pobudzić popyt wewnętrzny, gdyż on teraz powinien stymulować rozwój gospodarczy i w efekcie wzrost PKB. Decydenci winni obawiać się nie tylko wzrostu inflacji lecz również zagrożenia deflacją. Przejście z jednego stanu w drugi może być bardzo szybkie – analogicznie, jak ciała stałego w lotne w procesie sublimacji.
Reflacja, która stanowi zespół działań rządów i banków centralnych (np. obniżanie podatków i stóp procentowych) mająca na celu stymulowanie wzrostu gospodarczego poprzez zwiększenie podaży pieniądza stanowić może w obecnej dobie szansę na uniknięcie wieloletniej depresji, ze wszelkimi jej negatywnymi skutkami.
A z depresji trudno i długo się wychodzi, bez względu czy ma ona charakter ekonomiczny czy psychiczny. W każdym przypadku bez nadzwyczajnej terapii nie będzie to niemożliwe. Zarówno w życiu gospodarczym, jak również pojedynczego człowieka zdają egzamin te same zasady, gdyż obie te sfery stanowią ostatecznie jedną całość.